Gra RPG osadzona w unwiersum Star Wars
Znajdują się na poziomie morza Coruscant i są zamieszkałe przez przemytników, łowców nagród i inne osoby handlujące i zajmujące się nielegalną działalnością. Metalowa podłoga pomiędzy opuszczonymi budynkami, rurami i słupami, z których co cztery minuty bucha ogień jest zardzewiała. Niektóre tutejsze budynki pochodzą z czasów Pierwszej Wielkiej Schizmy.
--------
Nar obudził się. Z głowy ciekła mu stróżka krwi, a komputery przed jego nosem strzelały iskry i śmierdziały. Twilek czuł krople deszczu które padały mu na głowę przez dziurawy kadłub. Jego twarz rozjaśniał ogień w głębi statku.
Offline
- Szlag by to... - . Nar złapał się za głowę. Szok i adrenalina w pierwszej chwili pomagała mu zwalczyc ból.
Dotknął rany, a gdy zapiekła odstąpił od zamiaru. Wstał chwiejnie i odpiął pistolet od kabury.
Wycelował w okno pilota i wypalił chcąc je stłuc.
Offline
- Szlag.... - warknął. Widzą podbiegających złomiarzy. - Nie trudźcie się. Jest pusty. Weźcie go i sprzedajcie wrak jak chcecie. - Powiedział to i po chwilce odczepił sakiewke z resztką pieniędzy i rzucił im do stóp, po czym zaczął biec w stronę domów aby się w nich ukryć.
Offline
Nar zwolnił i westchnął gdy rozległ się wybuch. Rozglądając się wszedł do kantyny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nar usiadł zmęczony po biegu. Odpoczywał przez chwilę i jeszcze raz zobaczył czy komunikatorem da się skomunikować z jakimś punktem medycznym lub ze strażą.
Ostatnio edytowany przez Qui Gon (2008-04-12 09:32:11)
Offline
Nar po paru chwilach odpoczynku stanął na nogi i zaczął biec dalej po drodze rozglądając się za jakimś pojazdem, bankomatem lub przedstawicielem szpitala lub straży miejskiej.
Offline
Używam dyplomacji i blefu Nar udając przestraszonego spojrzał lękliwie na kreature. - P-Przepraszam o panie. Prubóję dostać się do miasta... ale chyba zbłądziłem. Przepraszam najmocniej... to już się nie powtórzy -
Ostatnio edytowany przez Qui Gon (2008-04-13 20:04:11)
Offline
Ormis, a zanim 48 ruszyli śpiesznym krokiem w stronę budynków. Kluczył ciemnymi alejkami przez pare minut, aż w końcu szturchnięciem obudził jakiegoś żebraka.
Offline