Gra RPG osadzona w unwiersum Star Wars
Statek ten jest standardowym modelem YT-1300 nie zmienionym fabrycznie, oprócz podkręconego hipernapędu.
- Można tak powiedzieć. - powiedział Ben i usiadł na siedzeniu drugiego pilota. - Masz zamiar lecieć w takim stanie? - zapytał ex-Jedi wskazując wskaźnik paliwa.
Offline
Herkay podrapał się po głowie po czym stwierdził:
- Nie, jasne że nie, zamierzam zatankować.- Stwierdził stanowczo Herkay po czym odpalił maszynę i skierował się z powrotem do Mos Eisley do portu.
-------------
Herkay westchnął i wystartował. Na orbicie ustawił koordynaty na Kessel i po chwili skoczyli w nadprzestrzeń.
Dursil przeciągnął się i spojrzał na Bena.
- Hej, a czy ty nie jesteś może bratem Obi-Wana Kenobiego, bardzo mi go przypominasz, on też jest Jedi prawda?- Spytał Herkay podwijając nogawkę spodni aby sprawdzić w jakim stanie jest jego noga.
Ostatnio edytowany przez Herkay (2008-03-16 18:52:27)
Offline
Cała skóra na kolanie była rozdarta. Gdyby chłopak jeszcze bardziej rozdrapał ranę, pewnie zobaczyłby biel kości.
- Tak, jestem jego bratem. On zginął parę miesięcy temu. Mam to od niego na pamiątkę. - powiedział Ben ciesząc się że trafił na kogoś z tak niskim ilorazem inteligencji.
Offline
- Hah, takiej głupoty mi raczej nie wmówisz. Na pamiątkę? Jesteś Jedi i tyle i to jest twój miecz. Jakoś tamtego kolesia uśpiłeś. Nawiasem mówiąc przydałby mi się porządny blaster, który jest niezawodną bronią w porównaniu z mieczem świetlnym. Dobry strzelec rozstrzela nawet Jedi. Ty skoro już jesteśmy przy Jedi, powiedz mi więcej o Imperium, bo Tatooine to zadupie i mało tam informacji dochodzi. - Powiedział wychodząc na chwilę i wracając z bandażem owijając nim nogę. Może na Kessel znajdzie jakiegoś lekarza?
Offline
- A niech ci tak będzie, tylko nie próbuj wymachiwać ręką i mruczeć pod nosem na mnie, co?- Stwierdził robiąc nieco śmieszny gest ręką. Podrapał się po głowie po czym znów zaczął zasypywać towarzysza pytaniami.
- A wiesz co, na Tatooine przecież jest spokojnie, więc dlaczego stamtąd odlatujesz? Nabroiłeś u roboli Jabby? Wierz mi prędzej czy później cię znajdą, a nie wątpię że Imperium też Cię szybko znajdzie jak coś nabroiłeś. Dlatego bierz przykład ze mnie, interesy, kupiłem tamtą farmę za ledwo 3 tysiące kredytów z niewielkim wyposażeniem, a teraz sprzedałem za 5 tysięcy. Teraz tylko muszę kupić porządny blaster i tobie też to radzę, bo z tą zabawką daleko nie zajdziesz.- Herkay zaczął monotonię na temat różnych typów blasterów i małych karabinków blasterowych, później paplał o pracy dla Jabby, krótkim interesie w Mos Eisley i w końcu przestał wychodząc po szklanki i napełniając je Whiskey. Podał Benowi i powiedział:
- Napij się i powiedz coś o sobie.
Offline
Ben wypił krzywiąc się.
- Skąd ty to wziąłeś? Ohydne. Spróbuj Koreliańskiej whisky. - powiedział podając szklankę by nalał jeszcze raz. - Nic nie przeskrobałem. Mam coś do załatwienia na Kessel, zawieziesz mnie tam, zapłacę ci i podrzucisz mnie do Anchorhead.
Offline
- No dobra. Anchorhead? Bo ja wiem? Jakaś dziwna osada, a przynajmniej nie kojarzy mi się dobrze, ale to może dlatego że byłem tam tylko raz i to dawno.- Siedział przez chwilę.
- Mi tam smakuje, a to jest pięcioletnia Whisky- zaśmiał się i nalał jeszcze.
Offline
- Jak na swój wiek i tak wiem sporo. W końcu zwiedziłem kawał galaktyki, ale jakoś teraz chyba nie wrócę do roboty u Jabby, chyba go znasz nie? Gadzina, zawsze wychodził na przemytach lepiej niż ja. Do tego ci jego wszyscy łowcy, mówię ci lepiej z nim nie zadzierać, chociaż jestem pewny że ktoś kiedyś zgasi mu światło. - Zaśmiał się i nalał jeszcze. Siedział tak chwilę w ciszy po czym znów zapytał:
- Ty mnie coś jednak chyba oszukujesz kolego. Skoro twój brat Obi-Wan zginął parę miesięcy temu to w jaki sposób sposób całkiem niedawno słyszałem że uczestniczył w jakiejś bitwie? Czego się tak boisz że ukrywasz przede mną prawdę co?- Znów zachichotał i napił się.
- Jesteś Jedi. Normalny człowiek nie robił by z siebie takiego idioty żeby pokazywać się człowiekowi Jabby z mieczem świetlnym.
Offline
Ben machnął ręką, a Herkay upadł ze szklanką w ręce i zasnął, zapominając o wszystkim co się działo od momentu odlotu z farmy. Nogę miał całą, a nogawkę z powrotem na nią nasuniętą.
- Musisz uważać z piciem kolego. Słabą głowę masz. - powiedział Ben widząc że chłopak się budzi.
Zdążyli już wyskoczyć z nadprzestrzeni i teraz zbliżali się do świata w kształcie ziemniaka. Z wielu miejsc uciekała atmosfera, a cała Kessel była rdzawo-czerwona.
Offline
Herkay jęknął i usiadł.
- Szczerze? Potrafiłem wypić całe dwie butelki nie padając... A teraz wypiłem ledwo pół butelki z tego co widzę- Powiedział i wskazał na butelkę. Wstał drapiąc się lekko po karku i siadł za sterami. Zawahał się przez chwilę ale wcisnął guzik komunikatora i spróbował połączyć się ze stacją najbliższego lądowiska.
- Eee, tu "Szary Gunganin" proszę o pozwolenie na lądowanie?- Nie do końca można było stwierdzić czy to było polecenie czy pytanie. Nigdy nie był na Kessel a do tego spokoju nie dawał mu tępy ból w głowie, musiał o coś uderzyć.
Offline
Ben złapał go za rękę i powiedział odsuwając ją od komputera.
- Wyłączyłem komunikator. Jesteśmy tu incognito. Pomóż mi lecieć lepiej do tamtej kopalni. - powiedział wskazując komin atmosferyczny.
Offline
Mimo wszystko udało się mu wylądować.
Wyszli ze statku z obowiązkowymi maskami tlenowymi. Kessel miało bardzo rzadką atmosferę, ledwo pozwalającą na nie używanie ciężkich kombinezonów.
- Jeżeli chcesz to zostań przy statku. To moja sprawa. - powiedział Ben wskazując stertę dźwigów, wózków widłowych i innego sprzętu potrzebnego do wydobywania przyprawy. Cisza panująca wokół była przerażająca.
Winda towarowa jakby z zaproszeniem podjechała do góry i się zatrzymała czekając na nowych górników.
Offline